Dlaczego zaskoczenie?

Muszę przyznać, że wiele już kremów, maseczek, domowych sposobów stosowałam i bez większych rezultatów. Ręce jak były zniszczone, suche i szorstkie tak były. Niektóre kremy nawet pogarszały sytuację, a konkretnie krem z mocznikiem (10%), wręcz wypalił mi skórę, nawet pediatra moich dzieci widząc moje dłonie myślał, że mam atopowe zapalenie skóry. Okazuje się, że nie mam, tylko moja skóra nie toleruje mocznika w takim stężeniu. Oczywiście kuracje parafinowe też były, ale dawały ulgę i efekt tylko na chwilę

Wszystko zmieniło się jakiś czas temu kiedy to w Dino (market jak każdy inny) wzięłam z półki najtańszy krem, jaki tam był, dokładnie za 1,99 zł. Nazywa się Gratia, firma z Poznania, nikomu nie znana. Zawiera gliceryne i wyciąg z aloesu.

Ten krem spowodował, że moje dłonie zaczęły wyglądać lepiej, są bardziej miękkie, mogę je domyć, bez żadnego szorowania szczoteczką, peelingami i długiego moczenia w wodzie z sokiem z cytryny. Jestem zaskoczona, że tak tani kosmetyk, po którym zupełnie się tego nie spodziewałam przyniósł ulgę moim dłoniom i mnie też, bo nie muszę już ukrywać rąk. Mogę w końcu pogłaskać moje dzieci po ich słodkich buźkach, nie myśląc o tym, że odczują jakiś dyskomfort.

Ten krem nie jest doskonały, ale i tak się ciesze, że go mam i jak widać kupiłam już następny, aby moje dłonie były gładsze i zdrowsze.