

Gdy Andi Schmied przyjechała do Nowego Jorku, ledwo było ją stać na wynajęcie piwnicy przerobionej na mieszkanie. Pewnego dnia, gdy przechadzała się tzw. "ulicą miliarderów", zdecydowała, że chce poznać wnętrza tamtejszych drapaczy chmur. Problem w tym, że były one dostępne jedynie dla nielicznych. Stworzyła listę budynków, do których chce wejść. Było ich 25. Wyszukała ogłoszenia o sprzedaży tamtejszych apartamentów. Ich cena wynosiła od 79 do 150 milionów dolarów!
Stworzyła dwie fałszywe tożsamości na potrzeby projektu. Pierwszą z nich była Gabriella, natomiast drugą Coco - jej asystentka, która umawiała Gabriellę na wizyty z agentami nieruchomości. Przyjęła również nazwisko fałszywego męża - znajomego z Budapesztu, który zarządza kilkoma firmami. Zakładała na siebie ubrania z sieciówek, lecz były skomponowane w taki sposób, aby imitować kolekcje topowych projektantów. Z torebki wystawał jej magazyn luksusie. Tak właśnie chodziła na oglądanie mieszkań. Swoje obserwacje przedstawiła w wykładzie dla TED oraz specjalnym albumie Private Views: A High-rise Panorama of Manhattan.
Oglądanie mieszkań wyglądało podobnie. Początkowo miała miejsce prezentacja - częstowano drinkami, pokazywano materiały reklamujące nieruchomość, atrakcje we wnętrzach (np. pokój do palenia cygar). Później można było przejść się po wnętrzu. Andi zauważyła, że każdy z luksusowych apartamentów ma podobny układ. Najważniejszy był salon, później sypialnia. Widok nie był tak zachwycający, jak się spodziewała - zamiast panoramy miasta, widywała mgłę czy chmury. Rozmowy z agentami były stereotypowe. Sprawy ekonomiczne kazali przekazywać mężowi. Jak powiedziała artystka:
Wszystko z uwagi na krach na giełdzie, który nastąpił w 2008 roku. Najbogatsi zaczęli szukać miejsc na ulokowanie kapitału. Drapacze chmur są do tego świetne. Jedynie 50% apartamentów przy "ulicy miliarderów" jest zamieszkana przez właściciei, z kolei 44% nieruchomości jest na sprzedaż. Deweloperzy budowali coraz więcej budynków, a im wyższe piętro, tym wyższa cena. Rynek jest jednak nasycony. Mieszkania przeważnie zajmują całe piętra - wchodzi się do nich bezpośrednio z windy. Nie ma korytarzy współdzielonych z sąsiadami.
0 komentarzy