Czy to koniec gal freak fightów? Nic nie wychodzi tak, jak powinno.

To koniec walk celebrytów?

Pierwsza gala Fame MMA odbyła się w 2018 roku i wówczas wywołała spore zamieszanie. Nawet osoby, które nie lubią sztuk walki, chętnie oglądały widowisko, aby przekonać się, jak poradzą sobie streamerzy czy inne internetowe sławy. W tym roku zobaczymy aż cztery gale Fame MMA. Odbędą się także wydarzenia pod szyldami Hype MMA, High League, MMA-VIP, PunchDown, Elite Fighters, OpenFightsNight, EFM Show, Prime Show MMA i AlkoMaster ("walka" na ilość wypitego alkoholu). Poziom coraz bardziej rozczarowuje.

Prime Show MMA szokuje najbardziej. Wśród zawodników są m.in. Kamerzysta, który niedawno wyszedł z aresztu, znany z poniżania osoby niepełnosprawnej. 
Queen of the Black, niedawno podcinała sobie żyły na stories, a po kilku dniach wróciła do treningów jakby nigdy nic. Z kolei Jaś Kapela skompromitował się w HejtParku, a Ziemowit Kossakowski był redaktorem TVP Info.

Kontrowersje miały przyciągnąć widzów, ale liczba zajętych miejsc na Atlas Arenie nie zwiastuje sukcesu. Włodarze zgłosili się do Boxdela (szefa Fame MMA) i Zebo, aby pomogli rozpromować Prime MMA. Tak naprawdę pseudo gale MMA powinny przestać istnieć po śmierci zawodnika PunchDown - Artura "Walusia" Walczaka. Zapadł on w śpiączkę w wyniku silnego ciosu, a następnie zmarł. Nie skłoniło to jednak włodarzy do przemyśleń. 

Co więcej, Marcin Najman zaprosił do współpracy przy MMA-VIP byłego szefa mafii pruszkowskiej - Słowika (Andrzeja Zielińskiego). Zasiadł on na tronie niczym król. Internauci skrytykowali współpracę. Protest zakończył się sukcesem. Wycofali się sponsorzy, a miasto nie zgodziło się na zorganizowanie gali. Widzowie nie chcą oglądać kryminalistów, patoyoutuberów, osób wykorzystujących swoich fanów. Wygląda na to, że formuła się wyczerpuje. Czy nastąpią zmiany na lepsze? Czas pokaże.

Mail, który otrzymali Zebo i Boxdel