kończę bez kupowania i dostaję sms-a

Z kosmetykami to jest tak, że lubię je mieć. Wpadają mi w oko z zawrotną prędkością. Nic tak nie przykuwa mojej uwagi, jak one. Mogę latać w jednej bluzie, ale kremy muszą być pomnożone. Obecnie muszę mocno hamować swoją naturę - kusi, ale wiem że jest to niemądre posunięcie. Wydanie 200 zł na słoiczek, który nie jest koniecznością - tak, wiem! I właśnie w tym momencie dostaję sms-a od Sephora z kusząco nieziemską zniżką. Próba nadeszła szybciej niż się tego spodziewałam...

Zaprzestałam tego. Zmusiła mnie do tego sytuacja i zdrowy rozsądek. Obudził się, bo uznał, że na dłuższą metę gromadzenie jest bezsensowne. Potrzebował impulsu - szkoda że tak dotkliwego. Finalizując, uznałam, że bardzo pazernym i bezmyślnym byłyby zakupy, które są najmniej potrzebne. Jest to też lekcja na przyszłość - choć uważam, że każdy ma prawo kupować to, co przynosi mu radość. Rezygnacja jest chwilowa, ale umiar pozostanie na dłużej.

PS. Kończąc moje ulubione serum do twarzy, podrzucam film "Grahms, The Boy II". Po seansie The Boy z 2016 roku nie sądziłam, że oglądam pierwszą część. Wolałam bez kontynuacji...