Jak dużo jeść i schudnąć
04.08.2018

Jak dużo jeść i schudnąć

autor
Każdy po świętach Bożego Narodzenia martwił się kilkoma dodatkowymi kilogramami, ja mogłam się pochwalić kolejnym spadkiem wagi.

GRUDZIEŃ P.2

Grudzień w mojej rodzinie można nazwać miesiącem urodzin, nawet dwójka moich kuzynów urodziła się jednego dnia. To wszystko oznacza tylko dużą ilość imprez, na których jest dużo jedzenia i wszyscy są mocno schlani. Ledwo tykałam jakiekolwiek potrawy i tylko zapijałam głód jakimiś sokami i herbatami. Na szczęście wszystkie imprezy jakoś przeżyłam, chociaż nienawidzę pijanych osób, szczerze mówiąc, to nawet się ich boję. Nie zamierzam nigdy pić i palić. Przynajmniej jak najdłużej. Oprócz jedzenia na urodzinach, rodzina wciska mi też alkohol, mimo że mam dopiero 16 lat, ale dla nich to chyba drobny szczegół.

Kiedy udało mi się przeżyć te szalone imprezki bez jakiegoś większego skoku wagi, nadszedł dzień wigilijki klasowej i to nie takiej zwykłej. Już w pierwszej klasie wychowawczyni poinformowała nas, że w trzeciej klasie zawsze spotyka się z uczniami przy stole zastawionym prawdziwymi świątecznymi daniami, nie ciastkami i chrupkami, ale barszczem, krokietami i pierogami. Każdy z nas na to długo czekał. Gdyby nie fakt jedzenia sama bym pewnie była nieźle podjarana.

Spotkanie zaplanowane było na 17, a lekcje skończyliśmy jakoś o 14, mogłam na spokojnie wrócić do domu i się przygotować. Chciałam pokazać mojej wychowawczyni, że wszystko ze mną jest okay i zjeść jak najwięcej przy niej. Nawet wpadłam na bardzo "genialny" pomysł, żeby zwymiotować zaraz po powrocie ze szkoły, tylko po to, by zjeść jeszcze więcej. Zaraz jak przekroczyłam próg mieszkania i ściągnęłam buty, poszłam w stronę łazienki. Usiadłam przed muszlą i zaczęłam się zastanawiać nad tym, co właśnie zamierzałam zrobić. Na szczęście opamiętałam się i nie zrobiłam niczego głupiego. Nie mogłam uwierzyć, że byłam do czegoś takiego zdolna.

Po powrocie z wigilijki, na której jadłam wszystko na pół z przyjaciółką, tak, nawet małego pierożka, i tak czułam się pełna. Tata przy okazji rozpoczął kłótnie na temat mojego wyglądu. Ubrałam się cała na czarno, dodatkowo spinając spódnicę agrafką, bo była na mnie za duża (jak większość moich rzeczy w szafie). Po wielkiej awanturze dostałam kilka banknotów na "wymianę garderoby", co było chyba jedynym plusem całej tej sytuacji. Zanim położyłam się spać, wypiłam jakąś miksturkę mojej mamy na przeczyszczenie jelit i położyłam się z wielkimi wyrzutami sumienia. Następnego dnia miałam o kilogram więcej na wadze. Na szczęście udało mi się z tego zejść do świąt (jakoś tydzień czasu?), podczas których nie zgrubłam ani jednego kilograma, a nawet schudłam kilka cyferek po przecinku. Gorzej już było po sylwestrze, gdzie mama zrobiła moją ulubioną sałatkę oraz wpadłam w szał jedzenia ciastek. Myślałam, że mogę, ponieważ swój sylwester rozpoczęłam od przebiegnięcia 5km, dodatkowo ustanawiając nową życiówkę. Jednak myliłam się i następnego dnia ponownie widziałam wyższą wagę.



Zapraszam was wszystkich na mojego instagrama sn.gut, do pisania komentarzy, które bardzo motywują, do przeczytania poprzednich postów, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście i do udostępniania gdziekolwiek się da moich prac, dziękuję, że jesteście!

./uploads/sn_gut/a3380aa955c2791fecef6b80679d1c55.jpg
18 lubi to
0
248
0 komentarzy

Wyróżnione wpisy

Lifestyle

ddob
youtube

Moda