Leaving Neverland - czy zniszczy legendę?

Od premiery filmu dokumentalnego "Leaving Neverland" minęło niecałe 2 miesiące, ale emocje wciąż nie gasną. W filmie tym padają bowiem poważne oskarżenia w kierunku nieżyjącego od prawie 10 lat Michaela Jacksona. Bohaterami dokumentu są dwaj mężczyźni - dziś 41-letni James Safechuck i 36-letni Wade Robbson, którzy w pewnym momencie oskarżają króla popu o moletsowanie. 

Wierni fani nieżyjącego MJ nie wierzą w te oskarżenia. Bronią go, twierdząc, że wiele infromacji zawartch w filmie są całkowicie sprzeczne z tymi, które mężczyźni podawali lata temu. Wypominają im to, że ich zeznania nie są spójne, były często zmieniane, a oni sami plątali się w zeznaniach. Wypominają też dla Wade'a Robbson'a, że palone w filmie pamiatki po MJ to falsyfikaty. Oryginały miały zostac sprzedane na aukcjach u Juliena w 2011, co zostało potwierdzone. Tak samo fałszywa ma być wspominana wizyta w Disneylandzie, który w roku 1988 był zamknięty, a otwarto go dopiero w 1992 roku. Fani również przypominają, że święto dziekczynienia z Królem Popu to również bzdura, ponieważ w tym czasie Michael Jackson miał być w trasie Bad w Australii. Jest również wiele informacji na teman inwigilowania MJ przez FBI. Oskarżany miał mieć w domu wiele kamer i podłuchów. Koniec końców niczego na MJ nie znaleziono, a w 2005 roku król popu został uniewinniony.

Po premierze filmu dokumentalnego córka Michalea Jacksona przezyła załamanie nerwowe. Stacje telewizyjne na całym świecie przestają puszczać jego muzykę. W Polsce nie usłyszymi już muzyki MJ na stacji Radio Zet. 

Sama nigdy nie byłam mega fanką MJ, jednak jego muzykę bardzo dobrze znam i lubię i nie zamierzam przestać jej słuchać. Nie wiem, czy wierzę w te oskarżenia. A wy co o tym myślicie? Oglądaliście "Leaving Neverland"??